Jazda na rowerze potrafi sprawiać wielką frajdę i przyjemność. Niezależnie od tego czy jest to dojazd do pracy, wyprawa w nieznane, czy różnej maści zawody. Jeżdżenie rowerem wiąże się jednak z wieloma problemami, które potrafią irytować i sprawiać, że odechciewa się jeździć. Jak sobie to rowerowe życie uprościć i sprawić, by jak najmniej rzeczy uprzykrzało nam życie?
- Bezobsługowy napęd
Pierwszym pomysłem na uproszczenie sobie życia i zaoszczędzenie nieco czasu jest odejście od napędu opartego na łańcuchu. Z punktu widzenia codziennej eksploatacji zastosowanie w rowerze łańcucha jest wyjątkowo nietrafionym pomysłem. Paradoks polega na tym, że łańcuch, który wymaga smarowania idealnie sprawdza się w zamkniętym i czystym środowisku, gdzie służy do przenoszenia dużych obciążeń. Natomiast pasek zębaty, który lepiej sprawdza się przy mniejszych obciążeniach, może pracować w warunkach dużego zapylenia i nie wymaga smarowania. Dlaczego zatem spora część aut ma paski rozrządu zamiast łańcuchów, a rowery mają łańcuchy zamiast pasków? Odpowiedzi jeśli chodzi o auta nie znam. Jednak jeśli chodzi o rowery to mimo, że pierwsze na rynku pojawiły się piasty wielobiegowe, to potem popularniejsze stały się przerzutki zewnętrzne, a wraz z nimi łańcuchy. Mimo, że kilkanaście lat temu pojawiła się alternatywa w postaci amerykańskich pasków zębatych Gates Carbon Drive to nadal producenci tacy, jak Shimano, Sram, czy Campagnolo uparcie trzymają się przestarzałych łańcuchów i kaset, których częste wymienianie pozwala im zarabiać cały czas, a nie tylko przy sprzedaży roweru. Dla porównania paski są lekkie i wytrzymałe dzięki carbonowemu rdzeniowi. Ich konstrukcja pozwala na przebiegi rzędu nawet kilkudziesięciu tysięcy kilometrów. Wymagają specjalnych zębatek oraz ram, w których rozpinany jest tylny trójkąt, gdyż paska nie da się rozpiąć, (chyba, że wybierzecie rozpinany model od veercycles.com). Potrzebny jest też zwykle system naciągania paska, jak np. ekscentryczny suport. Pomijając jednak wszystkie cechy i wymagania tego systemu, najważniejsza jest jego całkowita bezobsługowość.
Porównuję te napędy z konwencjonalnymi łańcuchami od lat i fakt, że pasek pozwala zapomnieć o czyszczeniu i smarowaniu jest czymś zupełnie fenomenalnym! Poza rowerami szosowymi, gdzie liczy się lekkość, a piasty wielobiegowe trochę ważą, paski pasują do wszystkich pozostałych rowerów. Za zmianę biegów mogą odpowiadać piasty wielobiegowe Shimano, Kindernay lub Rohloffa, albo skrzynie biegów firmy Pinion. Prawdopodobnie zaraz posypie się lawina komentarzy, że przecież to takie drogie, a zakres biegów taki ograniczony… Otóż nie, systemy paskowe wprawdzie trochę kosztują, zwłaszcza w zestawieniu z ww. Rohloffem i Pinionem, ale w porównaniu do napędów takich, jak np. Sram Eagle są bardzo porównywalne. Co więcej w odniesieniu do np. Shimano Deore XT 1×12 z gigantyczną kasetą 51T, wagowo wychodzi to bardzo podobnie. Warto też wspomnieć, o tym, że każdy napęd łańcuchowy wymaga czyszczenia, smarowania, a po paru tysiącach kilometrów także wymiany łańcucha i kasety. W przypadku paska wszystkie te koszty odpadają, a czas zaoszczędzony na pielęgnacji napędu można wykorzystać na jeżdżenie! Biorąc pod uwagę jak wiele firm rowerowych produkuje takie rowery (wszystkie można znaleźć na blogu gatescarbondrive.com) nie pozostaje nic innego jak przejść na pasek i pozostawić brudny łańcuch za sobą.
- Podstawowe umiejętności serwisowe
Chcąc uprościć sobie życie nie trzeba od razu zmieniać roweru albo robić konwersji na pasek. Wiele rzeczy można usprawnić za darmo lub za niewielkie pieniądze. Pierwsza sprawa to kontrola ciśnienia w oponach. Wraz ze spadkiem ciśnienia opory toczenia rosną w drastyczny sposób. Warto zatem sprawdzać ciśnienie nie tylko raz w roku na wiosnę, ale dużo częściej, przynajmniej raz w miesiącu. Przy wymianie zużytych opon na nowe można poświęcić trochę uwagi na to jakie opony wybieramy. Większość osób patrzy głównie na cenę, rozmiar opony i rodzaj bieżnika, jednak jest jeszcze jeden kluczowy parametr. Chodzi o opory toczenia. Przykładowo opony szosowe generują od 7 do 23 Wattów oporu, a opony w fatbikach od 30 do nawet 50 Wattów! Przed zakupem opon warto wejść na stronę bicyclerollingresistance.com (niezależnej organizacji badającej opony) i sprawdzić, jaki model wybrać 😊
Kolejna sprawa z tych zupełnie podstawowych to poprawne ustawienie siodełka. Ten problem również wydaje się nagminny w przypadku wielu początkujących rowerzystów. Zbyt nisko ustawione siodło powoduje, że noga nie pracuje efektywnie, przez co jedziemy znacznie wolniej i niepotrzebnie się męczymy. Dodatkowo siodło w większości przypadków powinno być ustawione poziomo, a nie pod kątem. Kolejny element tej upraszczającej życie układanki to nauczenie się podstaw obsługi roweru. Nie każdy musi od razu zostawać profesjonalnym mechanikiem. Jednak umiejętność wymiany dętki, założenia łańcucha, czy pokręcenia baryłką, gdy przerzutka żyje własnym życiem, może przynieść wiele korzyści i oszczędzić frustracji, szczególnie z dala od cywilizacji.
- Wypożyczanie roweru
W dobie popularności wypożyczalni aut, hulajnóg i różnego rodzaju sprzętów, wypożyczanie roweru wydaje się być zupełnie naturalne. Jeżeli jeździcie tylko sporadycznie, to może zamiast kupować i/lub utrzymywać rower lepiej go wypożyczyć. Mam tu na myśli nie tylko rowery miejskie, ale też np. fulle i elektryki w wypożyczalniach zlokalizowanych przy singletrackach, czy bikeparkach w górach. Korzystałem z takich wypożyczalni i zapłacenie 200-300 zł za cały dzień szaleństwa po górskich trasach, sprawnym i gotowym do jazdy rowerem, w porównaniu do zakupu takiej maszyny za 15-20 tysięcy wydaje się być naprawdę rozsądną opcją. Zwłaszcza jeżeli robicie to np. 1-2 dni w roku.
- Oświetlenie roweru z dynama
Odkąd używam dynama zapomniałem, że je mam… Z dobrym oświetleniem roweru jest trochę, jak z kaskiem, im lepszy tym mniej czujemy, że mamy go na głowie. Podobnie jest z nowoczesnymi lampkami zasilanymi z prądnicy w piaście. Są mocne (do 1000 lumenów), nie stawiają praktycznie żadnego oporu i poprawiają nasze bezpieczeństwo, na co dzień. Oczywiście nie do każdego roweru będą się nadawać, ale w rowerach miejskich, trekkingowych, wyprawowych, urban czy gravelach do zadań specjalnych sprawują się doskonale. Dodatkowym bonusem w czasach zwiększającej się świadomości ekologicznej jest fakt, że prąd którego używamy pochodzi ze źródeł ,,odnawialnych”. Mała rzecz, a cieszy. Polecam wszystkim, którym znowu rozładowały się akumulatory i wracają po ciemku do domu.
- Bezpieczne parkowanie
Nawet kupno drogiego i ciężkiego zapięcia, wyposażenie roweru w alarm ruchu i nadajnik GPS nie dają 100% gwarancji, że rower nie zginie lub, że odzyskamy go po kradzieży. Dużo prostszym i łatwiejszym sposobem jest zostawianie go w bezpiecznych lokalizacjach. Mam wrażenie, że w Polsce pokutuje podejście, że w wielu miejscach nie wypada pokazać się z rowerem. Warto jednak pójść trochę pod prąd i zabrać rower ze sobą do biura, wnieść go do mieszkania itd. Noszenie roweru po schodach nie idzie, co prawda w parze z wygodą, jednak mimo wszystko, taki dodatkowy trening może nam się opłacić nie tyle ze względów zdrowotnych, co finansowych. Oczywiście nie wszędzie jest to możliwe, ale warto próbować, bo lepiej narazić się na kilka krzywych spojrzeń pracowników biura niż stracić swój ulubiony sprzęt.
- Regularne czyszczenie i błotoodporność
Jeżdżąc na rowerze wyposażonym w łańcuch nie da się uniknąć jego czyszczenia. Jak narobić się przy, tym jak najmniej? Jest wiele teorii na ten temat. Jednak najprostszym i najlepszym sposobem wydaje się być regularne czyszczenie łańcucha. Po dokładnym wyczyszczeniu całego napędu oraz nasmarowaniu jedynie ruchomych elementów łańcucha należy go wytrzeć do sucha. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż wymaga użycia przynajmniej paru ścierek lub starych ręczników, ale ostatecznie łańcuch nie powinien brudzić palców, gdy go dotkniemy. Cały smar, którego użyliśmy jest potrzebny tylko i wyłącznie od środka między rolkami i sworzniami. Tak wyczyszczony łańcuch oraz zębatki są dużo mniej podatne na przyklejanie się brudu. W czasie jazdy część smaru zostanie ponownie wyciśnięta na zewnątrz łańcucha. Dlatego po każdej jeździe warto wziąć ścierkę, zacisnąć ją łańcuchu i kręcąc korbą ponownie wytrzeć łańcuch z nadmiaru smaru, co zajmie już dosłownie parę minut, a łańcuch pozostanie czysty i nie będzie zaklejał brudem zębatek i kółek przerzutki.
Dla przyspieszenia pracy ścierkę można zwilżyć benzyną ekstrakcyjną lub innym odtłuszczaczem. Powtarzanie tej czynności regularnie po prawie każdej jeździe spowoduje, że łańcuch stanie się niemal błotoodporny, będzie mniej się zużywał, nie zaklei się tak łatwo błotem podczas zawodów, a także pozwoli wydłużyć okresy pomiędzy permanentnym czyszczeniem nawet do tysiąca kilometrów. Metoda wymaga trochę pracy, jednak bilans zysków i strat wychodzi na korzyść i pozwala rzadziej robić pełne czyszczenie i smarowanie napędu. Jest jeszcze jeden przydatny patent. Gdy wracamy z roweru w deszczowy dzień lub wręcz z błotnistego maratonu, warto od razu opłukać rower z błota. Mimo, że często nie będzie nam się po prostu chciało, lepiej zrobić to od razu zanim rower na dobre zaschnie i tym samym oszczędzić sobie potem wielogodzinnego doprowadzania go do porządku.
- Ultradętki zamiast tubelessa
Ten podpunkt kieruję przede wszystkim do osób jeżdżących trochę bardziej na poważnie (zawody, wyprawy, techniczne górskie ścieżki) lub posiadających lekkie i szybkie rowery. Mam pełną świadomość, że ten punkt może być dla wielu zapalonych kolarzy bardzo kontrowersyjny. Wyznawcy kościoła tubeless będą pewnie oburzeni… Planuje napisać lub nagrać osobny materiał na ten temat. Tutaj rozprawię się, z tym tematem w skróconej formie. Podstawowym plusem ultradętek w porównaniu to systemu tubeless i zwykłych dętek jest niższa masa. Ultradętki łatwo naprawić i ciężko przebić, a dodatkowo nie wymagają dolewania i wymieniania mleka, gdy zaschnie. Dzięki temu odpada cała babranina, z tym związana. Brak mleka oznacza również, brak bicia koła, co zdarza się, gdy mleko zaczyna zasychać. Ultradętki są drogie (100-140 zł za sztukę) jednak w porównaniu do zestawu: opona przystosowana do tubeless, specjalna obręcz, zaworek, taśma uszczelniająca, mleko oraz czasami również specjalna pompka z komorą pozwalającą nabić oporną oponę, wychodzi to mimo wszystko taniej. Kolejną wadą tubelessa jest podobnie jak w samochodowych zestawach naprawczych to, że w przypadku dużej dziury lub rozcięcia, uszczelniacz niestety nie pomoże i trzeba założyć zapasową dętkę.
Oczywiście system tubeless ma swoją podstawową zaletę tzn. uszczelnia małe dziurki oraz pozwala jeździć na niższym ciśnieniu, jednak osobiście uważam, że plusy te są zdecydowanie mniej istotne niż wady tego systemu i dla większości rowerzystów cenniejszy będzie czas, waga i pieniądze, które zaoszczędzą po przejściu na ultradętki firm takich jak Revoloop, Pirelli, czy Tubolito (z tego zestawu polecam Revoloopy ze względu na najlepsze zaworki).
- Ubezpieczenie roweru
Rowery podobnie jak wszystko inne stają się coraz droższe, nie mówiąc już o problemach z dostępnością. Poza zostawianiem roweru w bezpiecznych miejscach i kupieniu różnorakich zabezpieczeń można jeszcze rower ubezpieczyć. Oczywiście wszystko zależy od wartości roweru, ale w przypadku naprawdę kosztownych sprzętów warto rozważyć taką opcję np. za pośrednictwem PZU pewnienarower.pl gdzie można ubezpieczyć rower do 20 lub nawet 30 tysięcy złotych w przypadku rowerów szosowych i triathlonowych. Można również wykupić OC dla rowerzysty w pakiecie jest też NNW. Jeżeli nie chcecie kupować ubezpieczenia na cały sezon, a jedynie na jakiś konkretny wyjazd za granicę to można kupić ubezpieczenie podróżne z rozszerzonym ubezpieczeniem na sprzęt sportowy. Sam wielokrotnie z tego korzystałem za pośrednictwem Ergo Hestii.